Soczewkarstwo – dyscyplina ekstremalna uprawiania przez rodziców niemowląt i małych dzieci noszących soczewki kontaktowe. Dyscyplina dla wybranych. Nie wszyscy, którzy podejmują się wyzwania są w stanie mu podołać. Dziś trochę na żarty, a trochę przez łzy.
Pół żartem, a jednak na serio
Zawijaliście kiedyś soczewkę waszego dziecka, która wypadła na spacerze w torebkę po chusteczkach higienicznych albo szliście z soczewką na dłoni jak z przysłowiowym opłatkiem kilometrami, lasem, drugą ręką prowadząc wózek? Łapaliście ją w ostatnim momencie zgarniając z policzka tuż przez wchłonięciem przez niemowlaka? A może macie hiper słuch, który potrafi odróżnić nic nie znaczący dźwięk od dźwięku upadającej twardej soczewki kontaktowej o średnicy zaledwie pół centymetra?
Takie i wiele, wiele innych ekstremalnych sytuacji soczewkowych składa się na pojęcie soczewkowego survivalu w miejskiej i domowej dżungli.
Niezbędny ekwipunek
Gdy okazuje się, że nasze spacery nieco różnią się od spacerów dzieci niekorygowanych rodzic przed wyjściem z domu poza butelką, pieluchą i chusteczkami musi pamiętać jeszcze o survivalowym ekwipunku kontaktowym.
Są to:
– pudełko na soczewki
– przyssawka do zdejmowania i zakładania
– płyn do soczewek
– sól fizjologiczna do płukania oka
Czynniki sprzyjające awarii
Bez ekwipunku narażeni na awarię jesteśmy pozostawieni rodzicielskiej woli przetrwania. Warto zatem mieć pod ręką zawsze niezbędne narzędzia zwłaszcza jeśli:
Na spacerze:
– jest wietrzna pogoda
– planujecie zabawy w piaskownicy
– dzieciątko jest małe i ma nieskoordynowane ruchy
– podgryza chrupki w wózku
W pomieszczeniu (u cioć wszelkiej maści, na zajęciach rehabilitacyjnych):
– zabawki są klasycznie pluszowe, włochate
– koce, sweter cioci…
Zawsze:
– gdy dziecko jest zmęczone i oczka przesychają, a piąstki zaczynają je pocierać
– gdy dziecko oddaje się zabawie swobodnej i nie wiesz co stanie się za chwilę
Zakładanie/zdejmowanie
Na temat zakładania i zdejmowania soczewki kontaktowej małemu dziecku już pisałam. Ekstremum emocji w tym temacie ma miejsce na początku. Musisz się nauczyć i nabrać wprawy. Po dwóch, trzech latach jest to temat tak powszedni, że kompletnie się o nim nie myśli.
Igła w stogu siana
Na początku jednak myśli się o niej często. Wręcz natrętnie. Ciągle skanuje rodzicielskim czujnym okiem małe dziecięce oczko czy aby na pewno wszystko jest na miejscu.
Aż tu nagle – nie ma. Przepadła! Szukasz pod powieką na dole, później u góry. Może gdzieś się schowała w oku? Gdzieś daleko?
Oczodół jest przestrzenią zamkniętą i nie ma szans na to by soczewka „wpadła tam do tyłu”.
Zajrzyj dobrze pod powieki:
– odciągnij górną i przyciągnij uwagę dziecka „od dołu” tak by popatrzyło jak najbardziej w dół
– odciągnij dolna i przyciągnij uwagę dziecka „od góry” tak by popatrzyło ku górze
Najlepiej jako przyciągacze uwagi sprawdzają się klucze albo telefon czyli dwie rzeczy, które każdy ma w kieszeni. Zwłaszcza poza domem. Jeśli znajdziesz ją pod powieką to masz szczęście.
A jeśli szczęścia zabrakło?
Na spacerze:
Możesz się jedynie pomodlić by soczewka znalazła się gdzieś w ubraniu dziecka. Przeszukiwanie piaskownicy, trawnika czy chodnika zwykle na nic się nie zdaje.
W pomieszczeniu:
Najpierw hasło bojowe: Nikt się nie rusza! Wszyscy sprawdzają podeszwy butów, kapci albo skarpet! Określasz obszar gdzie było dziecko zanim odkryłeś, że nie ma soczewki i zaczynasz szukanie. Ja mam sposób taki, że przykładam ucho i policzek do podłogi i zamykam to oko, które znajduje się dalej od podłogi. Widać wszystko.
Jesteś super
Szerzej widzisz, słyszysz, jesteś super empatyczny i niebywale odważny. Znasz podstawy podstaw optyki i fizjologii widzenia. Wiesz dokąd zmierzasz i jak to osiągnąć. Zawodnik soczewkarstwa z klasą.
Rodzicu jesteś super!