Plasterkowe rodzeństwo

plasterkowe rodzeństwo

Kiedy w domu pojawiają się plasterki, zaczyna je nosić cała rodzina, bo chociaż oko ćwiczy tylko jedno dziecko, rodzeństwo też mimowolnie zostaje wciągnięte w Plasterkowe Wyzwanie.

Dzielenie dnia na godziny plasterkowe i bezplasterkowe, pilnowanie czasu noszenia, wspólne wybieranie wzoru z pudełka, a na koniec komisyjne przyklejanie zużytego plastra do plakatu. Wszystkie te formy współdziałania, to zewnętrzny objaw zbiorowego kibicowania, które staje się rodzinnym wyzwaniem. Bo choć tylko jedno z nas poci się, unika ciekawych spojrzeń przechodniów, smaruje podrażnioną skórę oliwką i wykonuje wymagające ćwiczenia, tak naprawdę wszyscy podążamy razem do mety, której jeszcze nie widać na horyzoncie.

Najbardziej nieprzewidywalne bywa młodsze rodzeństwo. O ile starsze często jest plasterkowym bodyguardem, który odwraca uwagę ciekawskich albo tłumaczy niezorientowanym zawiłości codziennych zmagań, młodsze stają się fascynatami plasterkowej rutyny.
O której mogę zdjąć plasterek? – pada pytanie z ust trzylatki, gdy niewielkie zadrapanie na ręku zostanie zaklejone kolorowym opatrunkiem. W momencie przyklejenia na skórę staje się on wymarzonym atrybutem, zarezerwowanym dla wybranych wyróżnikiem, który pozwala wejść do grona wybrańców, dzielnych bojowników o lepsze jutro. Nieważne że plaster nie zakrywa oka, nie istotne, że rany tak naprawdę nie ma i nic nie boli.
Młodsza siostra, która z podziwem patrzy na swojego brata to wspaniały widok. Wierna siostra plasterkującego brata, to wyjątkowe wsparcie, a dla niej samej nauka wytrwałości i odpowiedzialności. Wiemy to doskonale dlatego z chęcią wchodzimy w konwencję zabawy i opatrujemy nieistniejące rany.

Bo plasterkowe rodzeństwo to armia na usługach plasterkowych wyzwań.

Zosia Gwardyś

Zosia Gwardyś

Entuzjastka i rzecznik dobrej literatury dla dzieci, autorka bloga "Mała Czcionka", recenzentka wortalu Ryms, potrójna mama, od niedawna mierząca się z rehabilitacją niedowidzenia u syna.

Więcej postów - www - Facebook